Powrót do spisu treści

DWOISTOŚĆ

Dążymy do uzyskania jedności w dwoistości, którą wyraża moc naszego imienia. Jezus miał 100% moc w dwoistości (imię), dzięki czemu wibrował ze wszystkimi w pełnej harmonii, jednocześnie akceptując ich dwoistość, czyli sprzeczności, znieprawienia, błędne wybory energetyczne. Dzięki temu postrzegał ludzi w ich własnym zagubieniu, które nań w żaden sposób nie oddziaływało. My też powinniśmy sprawdzić swoją dwoistość i jedność w dwoistości (złączenie z Ojcem), a pojmiemy ile nam, do bycia drogą dla innych, brakuje. Samo postrzeganie ludzi jako aniołów zamkniętych w błędnych wyborach, czyli postawach, a przy tym w zewnętrzu na cię nie oddziałujących, podnosi poziom harmonii, a więc i moc imienia. I dwoistość w jedności i jedność w dwoistości są stanami spuentowanymi parametrem mocy. W rzeczywistości (multiwersy) sama dwoistość i jedność są śmiercią i nic nie znaczą ponad skazą braku doświadczenia (owo doświadczenie wzmaga wzrastanie poprzez wybór ścieżki w całości). Ogólnie mogą wystąpić aż trzy stany jednocześnie, dzięki czemu łatwo określić charakter ludzkich wibracji i wynikającą z nich postawę wobec całości.

Te stany to najczęściej dwoistość w jedności zmieszana z jednością w dwoistości, przy często występującej jeszcze jedności lub samej dwoistości. Jedność i dwoistość mogą razem wystąpić tylko w parze, jako wewnętrzne zaprzeczenie, gdy człowiek walczy sam z sobą lub o siebie, co ma miejsce najczęściej podczas opętań, podłączeń lub ludzkiej agresji energetycznej. W takich okolicznościach uruchamianie mocy własnego imienia jest najszybszym i najprostszym sposobem odzyskiwania energetycznej równowagi. Jest to wskazana metoda dla wszystkich osób, którym z powodu niewłączonego jeszcze jasnowidzenia, trudno jest uruchomić aktywne łącze z przewodnikami. Powiemy wam jak wygląda efekt jedności w dwoistości. Wielu z was ma sen, w którym pomagają innym, ich uzdrawiają, czy też pomagają wpasować się w społeczeństwo. Wielu chce uchodzić za zbawców świata i są gotowi nawet na ten wizerunek ciężko pracować. Jednak w zaciszu swego serca znajdują się wciąż na etapie nierozumienia swej roli we wszechświecie. Nie pojmują, że niczego dla nikogo robić nie muszą, że wmawianie innym potrzeby pomocy jest może i przydatne, ale prawie niczego nie zmieni. Niczego.

Jednak domniemani (samozwańczy) wyzwoliciele chcą zmusić świat do wystawienia im pomnika zbawiciela. Innymi słowy chcą nagrody za to, co od zawsze powinno w nich być (chęć bezinteresownej pomocy), a więc szukają podziękowania za podaną dłoń i wyrzeczone w dobroci słowa. Za rzeczy, które są oczywistością u dziecka bożego. Czy w równym stopniu chcecie się domagać wyróżnienia za poprawne oddychanie i układanie rąk na stole? Dziwi was to pytanie? Tak samo dziwi nas wymaganie od innych podziwu za czasami poprawną postawę. Postawę jedności z drugim człowiekiem w całym bezmiarze jego życiowego doświadczenia. Zmuszacie innych do podziwiania swej oczywistości. Zmuszacie oficjalnego uznania was za lepszych od innych tylko dlatego, że staracie się właściwie "sprężać w płucach powietrze". Jesteście tak pyszni sobą, że głosicie nawet, że zeszliście tu, bo przywołały was jęki cierpiących. Niektórzy mieli wizje, w których ukazywały się im postacie zmarłych z głodu dzieci, torturowane i znieważane za życia kobiety, czy kaleki zatrute ludzką pogardą, a wszyscy oni, w zamarłym w bezruchu tłumie błagali by światlejsi na górze zeszli wybawić świat ode złego po to, by można było się rodzić w przyszłości doskonałej i sytej.

To kolejna bzdura zadufanej w sobie duszy. Żaden z nich, z tych cierpiących, nigdy by po śmierci ciała fizycznego nie poprosił kogokolwiek o naprawienie tego, co sam naprawiać miał. Nigdy! Choćby z poczucia winy, choćby z poczucia wstydu. Ale sycący się wyższością nad innymi umysł i takie podsuwa wam sceny. Czyż nie rozumiecie, że nikt nie prosił was o wsparcie? To wy sami błagaliście, by tu zejść i zmienić to, czego wcześniej zmienić nie potrafiliście przez swoją niewłaściwą postawę. Przybyliście z pomocą dla siebie chcąc na trwałe odrodzić się w Duchu, chcąc zasłużyć na zbawienie we własnych oczach, a potem tego samego nauczyć innych. Przyszliście dla siebie. Nie oszukujcie więc cierpiących, że wyciągacie do nich dłoń, bo nie będzie to prawdą, dopóki wasze serce nie otworzy się na Boga w drugim człowieku. Nienazwany, czyli Pan Bożych Zastępów, wzrósł ponad wszystkich i potem zstąpił do wszystkich tylko dlatego, że w pełni pojął rozmiar grzechu nieprawości jaki zabarwił świat swoim istnieniem. Zszedł naprawić samego siebie. On stał się wielki przez wyznanie prawdy o sobie. Czas najwyższy byście to pojęli i za jego przykładem w sobie zmienili. Pamiętajcie, że każde chełpliwe pytanie o pracę nad sobą, o wzrost parametrów, oznacza iż wciąż jesteście zainteresowani tylko sobą, że nic nie rozumiecie, że swoją małostkowość stawiacie ponad wszystkością.

Przestańcie sprawdzać na ile poprawiliście sposób "oddychania", tylko zacznijcie je w pełni wykorzystywać. Złapcie oddech w płuca tak, jak to potrafiliście będąc dzieckiem i nie próbujcie szukać rozgłosu i podziękowania za to, że przypomnieliście sobie to, co samowolnie i beztrosko sami utraciliście. A utraciliście zdolność odczuwania drugiego człowieka. Odrzuciliście jedność z nim i jego dziećmi. Zabiliście w sobie miłość, przyjaźń i namiętność - czyli dary, czyli cuda umieszczone w was w chwili stworzenia. Udowodnijcie w końcu, że zasługujecie na dane wam życie. Harmonia, rezonans i współbrzmienie są niedostępne bez odczucia jedności w dwoistości (w krainie wyborów). Gdy człowiek pojmuje, że wybory nie istnieją, wraca do swego początku ciesząc się z rozpamiętywania dwoistości. Polaryzacja, dwoistość, dysharmonia, to stany, które przenikają każdego, kto gubi swoją drogę (czyli jedność z samym sobą), przez odrzucenie samego siebie, swej doskonałości, w iluzyjnym świecie odrzucania podstaw tego świata, czyli miłości, przyjaźni i namiętności.

Jedyną niezmienialną wartością w krainie dokonywania wyborów jest potrzebna do utrzymania tego procesu energia, którą doskonale utrzymuje ludzkie fizyczne ciało. Ona jest stała, lecz w procesie dochodzenia do prawdy ma kolor do ciemnego, gdy odrzuca się wibrację i kolor do jasnego - gdy wibracje sumują się w całość. Gdy tak się stanie, gdy wybory znikną i nic ludzkiego serca więcej nie będzie niepokoić, pojawi się Duch, boska fala czyli światło, które w swej jednorodności nie posiada polaryzacji. Światło co wszystkością wszystko w sobie zawiera, także sen o błądzącym człowieku. Więc błądzący człowieku uwierz, że w świetle może istnieć tylko doskonałość, więc skoro ono (światło) potrafi płynąć przez twoje serce, to oznacza, że jesteś doskonały, a sen światła o błądzącym człowieku jest jedynie dobrym żartem człowieka idącego w świetle. Miłosierdzie jest dla ciebie człowieku, nie dla innych. Miłosiernym jest bowiem ten, kto w swej bezwarunkowości pozwala światłu bezgranicznie płynąć w stronę tych, co chwilowo są światła pozbawieni.

Wiedzącym zaś jest ten co stanął ponad podziałami, co wyrósł ponad wybory, co zrozumiał, że ciemność to błąd w drodze do poznania prawdy i że bez tego nie sposób złączyć w sobie wszystkich ścieżek. Wiedzący to w końcu ten co odkrył, że ciemność, że dwoistość, to tylko niewiedza, a za niewiedzę nikogo karać nie wolno. Niewiedzącemu trzeba całość tak przedstawić, by pojął wszystkie mechanizmy ją tworzące i zaakceptował to, co jest najwłaściwsze - swoje dochodzenie do wiedzy w świecie iluzji zwanym rzeczywistością. A dzięki tej iluzji, dzięki tej interaktywnej szkole, niewiedzący staje się wiedzącym i wychodzi w pozarzeczywistość jako istota niepopełniająca błędów. Tak więc życie jest niczym innym tylko szkołą, w której wzrastają przyszli Bogowie. Tu każdy poznaje czym i kim jest, oraz to, czym i kim może być w oczach całości, którą sam jest. Tak więc kara i nagroda należy do niego samego, jednak jedno i drugie przynależy duszy i Duchowi, a nie pobierającemu interaktywne nauki Synowi Bożemu, które jedynie opóźniają jego dzień opuszczenia szkoły.

I nie będziesz stał ponad Prawem, bo Prawo jest najważniejsze. I nie będziesz stał ponad życiem, bo ono jest wszystkim, a bez niego niemożliwe jest doświadczanie Prawa, a Prawo daje ci wolność w doświadczaniu życia. Chroni cię, wspiera i błogosławi gdy twa wiara w sens całości słabnie. Nigdy nie napisałem żadnych słów do ciebie, ale zawsze ci towarzyszyłem. Patrzyłem jak wzrastasz, jak unosisz oczy ku niebu, szukając wśród gwiazd tajemnicy. Nigdy nie pytałeś jak ona wygląda. Czułeś, że zadawanie pytań byłoby niewłaściwe. Wtedy widziałem w dole chłopca, który coraz wyraźniej przeczuwał, że istnienie pytania o tajemnicę, ową tajemnicę, czyni ją jeszcze bardziej skrytą. Ów chłopiec zaczynał pojmować sekret własnego stworzenia, a w nim wiekuistość niezniszczalnego, pozbawione parametru czasu Prawo. Prawo do doświadczania wolności, miłości i szczęścia w jedności z rzeczywistością. Ten bity i upokarzany przez ludzi chłopiec odkrywał, że to co mówią o tajemnicy ludzie nie może być prawdą, bo ten kto byłby blisko tajemnicy, nigdy by wolności, miłości i szczęścia drugiemu człowiekowi nie odbierał. A skoro wielu tak czyni (budując wokół siebie ozdobione złoceniami mównice pychy), to świadczy, że nie tylko nic o tajemnicy nie wiedzą, ale i występują przeciwko Prawu i życiu.

Występują przeciwko mnie, przeciwko tobie i przeciwko sobie samym. Unieś więc synu w dłoń piasek i przejrzyj się w nim, a są tam moje oczy, jedyne co po twojej śmierci będą ci towarzyszyć. Ot i cała tajemnica twojego powrotu w Prawie. I choć życie nie będzie cię już obowiązywać, to twoje istnienie zawsze, bowiem nie pozwolę na to, byś przestał istnieć w moim sercu. Kochaj więc mnie, ubóstwiaj i nie zapominaj o mojej pracy, o przejawianiu się w niej mojej obecności. W jej owocach odnajdziesz mnie i moje dary dla ciebie, a gdy już poznasz ich sekret podziel się nim z innymi. Wtedy i oni uniosą oczy ku rozgwieżdżonemu niebu, a potem przesypią piasek przez palce.


Powrót do spisu treści